sobota, 19 grudnia 2009

8. Bleib stehn, weil du sonst verloren bist.

Całą noc śpiewałem. Kiedy wszyscy rozeszli się do domów, kiedy zasypiali w swoich ciepłych łóżkach, ja wyłem do mikrofonu mając nadzieję, że jeszcze coś z tego wyjdzie. Prawie nie czułem, że żyję, oczy zamykały mi się co trzy sekundy, nie widziałem tekstu, bo po prostu rozlewał mi się, kiedy na niego patrzyłem. Nogi uginały się same, bynajmniej nie z zaskoczenia lub błogości. O szóstej rano usłyszałem ciche przekręcanie klucza w zamku, ale było mi wszystko jedno, bo resztkami sił ledwo trzymałem się w pozycji siedzącej. Oparty o ścianę podśpiewywałem sobie cicho, mając przed oczami tłum fanów, którzy znów cieszyliby się na mój widok.
Myślałem, że ktoś przyjdzie, że każe mi iść spać, wygoni, zadba i zatroszczy się. Czekałem na to z utęsknieniem... Nasłuchiwałem wszelakich odgłosów, jednak jedyne, co dane było mi podchwycić, to ciche śmiechy zza drzwi. Podczołgałem się, otwierając je odrobinkę.
- Bill pewnie poszedł dziś w nocy na imprezę. Szkoda, że nie było cię ze mną... - Rozpoznałem głos Georga. Zdziwiłem się, bo nie wiedziałem nic o tym, żeby miał dziewczynę, a byłem prawie pewien, że mnie powiedziałby pierwszemu, w końcu razem mieszkaliśmy. - Nadrobimy to następnym razem, kochanie.
- Mhm - wymruczał drugi głos, bardzo... bardzo dziwny głos. Zacząłem się zastanawiać, kto to, do cholery, może być!? Nie brzmiało to melodyjnie i cieniutko, jak na typową kobietkę przystało. Zmarszczyłem brwi, a moje ucho jeszcze bardziej przylgnęło do drzwi. Kiedy nic już więcej nie usłyszałem, ucho zamieniłem na gałkę oczną, która lustrowała korytarz. Drzwi do łazienki, kwiatek, jakaś sofka, kolejne drzwi i Georg, który delikatnie i z uczuciem całował...
Przewróciłem się z hukiem na ziemię.
- Georg!? - jęknąłem, zasłaniając dłonią usta. Na szczęście nikt mnie nie usłyszał, nie spostrzegł, że podsłuchiwałem i podglądałem.
Otrząsnąłem się z tego, co widziałem i chyba dzięki zmęczeniu naprawdę udało mi się o tym zapomnieć.

Kiedy upewniłem się, że korytarzy jest pusty, wyszedłem i udałem się prosto do automatu z kawą.
Czułem się niewygodnie we własnym ciele. Brudny, nieuczesany, z przetłuszczonymi włosami i w nieświeżym ubraniu. Oparłem głowę na ramieniu, podpierającym ścianę, a wtedy ktoś klepnął mnie po plecach i prawie znów się przewróciłem.
- Bill! - zawołał radośnie Jost, trzymając przy uchu telefon. Odwróciłem się i spojrzałem na niego niepewnie. Wytrzeszczył oczy, zakończył grzecznie rozmowę i włożył komórkę do kieszeni. - Jak ty wyglądasz?
Wzruszyłem ramionami i upiłem łyk mocnego, ciemnego napoju. Chyba chciałem zrobić mu odrobinę na złość, lecz nie zdawałem sobie sprawy, że tak naprawdę mógłbym zaszkodzić tylko sobie.
- O której jest ten... wywiad? - zapytałem, zmieniając temat rozmowy.
- Za godzinę. - Zdenerwowanie biło od niego na kilometr.
- Zdążę. - I poszedłem w swoją stronę.
Chciałem wyjść na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, lecz zauważyłem osamotnionego Georga, szykującego w kuchni jakieś przysmaki. To on, razem z Gustavem, zawsze zapełniał studyjną lodówkę i byłem mu za to wielce wdzięczny. Odechciało mi się kwiatów, poranka, świecącego słoneczka i czym prędzej podszedłem do niego, będąc odrobinę niepewnym w swoich poczynaniach.
Przystanąłem, trzymając w ręku plastikowy kubek i wpatrując się w jego skupioną twarz. Po chwili spojrzał na mnie, zauważając mój cień i uśmiechnął się miło. Aż mnie zemdliło, kiedy wyobrażałem sobie, o czym może właśnie myśleć.
Odsunął się, bo myślał chyba, że chciałem wyjąć coś z szafki, którą zastawiał. Ja nawet nie spuściłem z niego wzroku, przysuwając się bliżej i wciąż lustrując jego minę. Miałem przed oczyma coś fascynująco odrażającego... i... nie mogłem przestać o tym myśleć. Obrzydliwe.
Udawał, że wcale mnie nie widzi, krojąc, smarując i posypując jedzenie jakimiś przyprawami. Nagle, wymachując czym prędzej nożem, skaleczył się w palec.
- Ups - szepnąłem dość... uwodzicielsko. Chciałem sprawdzić, czy moja teza jest prawdziwa i czy przypadkiem nie przyśniło mi się to, co widziałem przed paroma godzinami.
Uśmiechnął się do mnie ponownie, tym razem blado i niezbyt wesoło, świdrując oczami po pomieszczeniu. Odwrócił się, podchodząc do apteczki i wyjął z niej wodę utlenioną oraz plaster. Usiadł na krześle przy małym stole, a ja w mgnieniu oka podążyłem za nim.
- Czego, do cholery, chcesz!? - wrzasnął nagle, a ja prawie podskoczyłem. - Mam się ciebie bać?
Zaśmiałem się sarkastycznie i zgniotłem w dłoni, pusty już, kubeczek, wyrzucając go do kosza. Założyłem ręce na piersi jak troskliwa matka, która odkrywa tajemnicę dziecka, tupiąc nogą w podłogę i mrużąc oczy.
- Czy jest coś, czego mi nie powiedziałeś?
- Nie ma, a dlaczego miałoby coś takiego być? - Zdziwił się i dalej zaklejał tę mikroskopijną rankę. Musiałem wykorzystać swoją pozycję lekkiego kretynka, więc zwaliłem ze stołu jego przyrządy medyczne i jęknąłem coś w rodzaju "a masz!". Spojrzał na mnie wkurzony, chcąc ewidentnie okrzyczeć mnie po całej linii, jednak ja... byłem szybszy.
- Czy to prawda, że... że jesteś z Gustavem!?
Zatkało go. Mnie w sumie też zatkało. Patrzyliśmy na siebie zdezorientowani, plasterek z jego palca odpadł, a cisza była taka, że miałem wrażenie, że jest to najgłośniejszy dźwięk na świecie. Ranka krwawiła, plamiąc obrus, a my wpatrywaliśmy się w swoje zastygłe twarze. On tylko ruszał ustami, chcąc się zapewne jakoś tłumaczyć.
- Tom... - powiedział w końcu, a jego oczy powiększyły się w tamtym momencie o jakieś cztery razy. Nagle jakby otrząsnął się z tego szoku, czym prędzej sięgając po swój telefon, ręce drżały mu jak nigdy, nie mógł trafić w żaden z przycisków. Szybko mu go wyrwałem.
- Żaden Tooom! - Rzuciłem o podłogę przedmiotem trzymanym w ręku, wydawało mi się, że będę wyglądał i brzmiał wtedy bardziej poważnie. Ale... zaraz... - Czyli Tom o wszystkim wiedział!? Ale ja byłem głupi!
Zrobiłem obrażoną minę i usiadłem na krześle na przeciwko kolegi. Założyłem nogę na nogę, nie mając zamiaru wysłuchiwać ich jakichkolwiek tłumaczeń, kiedy będzie im głupio na myśl, że nie powiedzieli mi o tak ważnej i istotnej sprawie.
- Posłuchaj mnie, nie możesz o tym nik... - przerwał, kiedy do kuchni wszedł wesoły Tom w okularach przeciwsłonecznych i mniej wesoły David. Spuścił głowę, wykańczając swój opatrunek i zbierając z ziemi rzeczy, które rozwaliłem, w tym pogruchotany telefon.
Mój brat patrzył na to z pewnym zdziwieniem, a drugi pan i władca był zbyt zajęty swoimi sprawami. Zresztą to dobrze, niech nie wtrąca się w sprawy porządnych ludzi.
- Co tu się wyprawia? - zapytał Tom, odsłaniając oczy i pomagając Georgowi zbierać śmieci. W pewnym momencie podniósł na mnie wzrok, a ja momentalnie udałem, że nie obchodzi mnie nic, co dzieje się wokół. Jego oczy zdawały się pytać, o co znów się obraziłem, dobrze wiedział, co czułem, chociaż może jeszcze nie domyślał się, dlaczego tak jest.
Wstałem, ominąłem ich i, nie odzywając się słowem, poszedłem pod prysznic. Całe szczęście, że nasze studio jest dość kameralne i ma w sobie pomieszczenia codziennego użytku.

Poczułem się urażony i niepotrzebny. Oni muszą mówić mi o tak ważnych sprawach, jak inna orientacja połowy zespołu. Powinni to robić. To sprawia, że czuję więź pomiędzy nami. Jestem naprawdę wrażliwy, może po nich takie informacje spływają jak po kaczkach, ale ja... chciałbym być świadom otaczającego mnie świata. Nie lubię o wszystkim dowiadywać się ostatni.
Poza tym... jak to w ogóle możliwe, że Georg, że Gustav...? Zawsze wydawali mi się przynajmniej ze sto razy bardziej męscy niż ja, a ja nie mam żadnych zboczeń związanych z facetami, więc dlaczego? Może fenomen takich spraw jest najistotniejszy w tym, że przytrafiają się w najmniej spodziewanym momencie, najmniej oczekiwanym ludziom.
Nie umiem wyobrazić ich sobie razem. Tak, owszem, widziałem ich już na korytarzu, lecz... nie spodziewałem się, że to okaże się tak przytłaczającą prawdą. Zawsze naśmiewaliśmy się razem z gejowskich pornosów, a może oni wtedy wiedzieli już, że nie są tacy jak wszyscy, no i może trochę bolał ich mój śmiech i słowa skierowane w tym kierunku? Nie przeszkadzał mi ich homoseksualizm, w ogóle mi to nie przeszkadza, ale... Bez kitu, oni!?

Dokładnie zamknąłem drzwi do łazienki, bo kto wie, a jeśli nie są sobie wierni i któryś zechce mnie podglądać? Tyłek miałem jeszcze całkiem jędrny i pociągający, w ogóle byłem dość... atrakcyjnym mężczyzną, co wiele razy mi udowadniano.
Później wysuszyłem włosy i ułożyłem je w odpowiedni kształt, pomalowałem się, zaliczyłem wszelkie czynności związane z higieną. Zostało dziesięć minut do wywiadu, cóż, będą musieli sobie poczekać.
Wyszedłem czysty i zadowolony, podążając do saloniku, w którym wszyscy przebywali, zniecierpliwieni moją długą nieobecnością.
- Czemu się nie odzywałeś, kiedy dobijaliśmy się do łazienki? - zapytał Gustav. A więc może jednak prawdą są moje obawy o zboczenie polegające na podglądaniu? Hm...
Przeszedłem obok nich spokojnie i bez słowa usiadłem na fotelu, mierząc groźnym spojrzeniem Georga. Zacząłem pisać smsy z Nat, jaki to jestem wściekły, zdegustowany i zawiedziony.
Patrzyli na mnie zaciekawieni, nie rozumieli, co mi się stało. Zerknąłem na zegarek, pisnąłem coś do siebie i wyszedłem, udając się do auta. Oni poszli za mną, zupełnie jak stadko gęsi.

Kiedy byliśmy już w dużym gmachu jakiejś telewizji, piłem Red Bulla, a wszyscy otrzymywali jakieś wytyczne. Więc dlaczego nie ja?
Tom jak zwykle miał być chamski w stosunku do Georga. Przynajmniej tyle z jego "roli" usłyszałem. Gustav miał się nie odzywać, Georg głupio uśmiechać i od czasu do czasu coś mruknąć, odpowiadając na docinki Toma. Jak za starych, dobrych czasów.
Nie zdążyłem nawet przemyśleć tej sytuacji, gdyż po chwili przyszła do nas w pośpiechu dziennikarka, dość młoda, z ładną buzią i lśniącymi włosami, na niebotycznych obcasach i w obcisłych dżinsach. Miała długie nogi - to zapamiętałem najbardziej.
Usiedliśmy, kamerzysta przygotował się do nagrywania, kobieta wyjęła z teczki kartę z pytaniami, zapowiadając nas i mówiąc na wstępie o jakichś nieistotnych dla mnie sprawach, więc kompletnie się wyłączyłem.
- Więc, chłopcy, powracacie! - krzyknęła przejęta, trzepocząc rzęsami do mojego brata, który niebezpiecznie odbierał sygnały jej flirtu. - Jak myślicie, czy fani pamiętali o was przez te wszystkie lata?
- Myślimy, że - powiedziałem szybko, uniemożliwiając tym samym jakąś zboczoną odpowiedź Tomowi - że jeśli coś się lubi, nie da się o tym zapomnieć.
Cnotliwy Tomasz zrobił niesmaczną minę, zapewne chciał zabłysnąć przed urodziwą redaktorką swoją inteligencją, która w momentach sławy zniżała się do poziomu podstawówki. Martwił mnie nie sam fakt, że zaczynał wewnętrznie znów się zmieniać, lecz to, że, do cholery, czemu on się tak do niej szczerzy, skoro ma własną, prywatną żonę, własne, prywatne dziecko i to o nich powinien dbać?
Georg pokiwał tylko głową, więc kobieta zaczęła wypytywać dalej.
- Tom, odczuwasz nadal popularność wśród żeńskiej części wielbicieli?
Zagięła mnie tym. Pytanie było skierowane do niego, ale... wiedziałem, że i tak zabłysnąłby czymś idiotycznie kiczowatym. Oh, tak, one nadal mnie kochają, już nie mogę się doczekać, aż wyjedziemy w trasę i będę miał okazję... Będzie miał różne okazje.
- To zn...
- Nie, Tom przestał zwracać na to uwagę, bardzo kocha swoją żonę, którą wszyscy serdecznie pozdrawiamy - zamachałem do kamery i uśmiechnąłem się szeroko - prawda, Tommy?
Znów się skrzywił, dwa razy bardziej niż poprzednio. Atmosfera była wyjątkowo napięta, nie mogłem doczekać się kłótni po wywiadzie!
- Ta... prawda.
Dziennikarka również nie wyglądała na zadowoloną, może liczyła na coś z jego strony? Zdecydowanie zmężniał i nie był już dwudziestoletnim szczylem. Zresztą już wtedy zaczynał kończyć z życiem zawadiaki i chciał powoli się ustatkować, co mu się w końcu udało, więc czy mogłem pozwolić, żeby to zaprzepaścił?
- A wracając do przeszłości, wiele się u was zmieniło. Co robiliście przez te wszystkie lata?
Za plecami kamerzysty zauważyłem przestraszoną twarz Josta. Chciał, żebym powiedział, że byliśmy na długich wakacjach, żyjąc w luksusie, że to było zamierzone i bardzo nam pomogło... Ale czy to moja wina, że jestem trochę niepokorny?
- Więc... to było trudne. Po tym, jak nasz manager, David Jost, postanowił zająć się kimś młodszym i bardziej obiecującym, nie mieliśmy zbyt wielu alternatyw do ży... - w tym momencie Tom kopnął mnie w nogę, w efekcie czego spojrzałem na niego groźnym wzrokiem, aby przestał, bo doskonale wiem, co mówię i co jeszcze chcę powiedzieć - do życia. Było momentami ciężko, zwłaszcza mnie, ale pewnego dnia znalazłem ogłoszenie o kursie dla listonoszy i... poszedłem. Pozdrawiam wszystkich z mojej poczty, zwłaszcza panią Kirsten z okienka z przelewami. - Uśmiechnąłem się ponownie. Wszyscy siedzieli i... chyba nie wiedzieli, co powiedzieć. - No, ale David zmądrzał, wie już, że jesteśmy najlepsi w tym, co robimy. Następne pytanie proszę - powiedziałem po zbyt długiej ciszy. Kobieta otrząsnęła się z tego małego szoku, chłopcy szeptali coś między sobą, Jost stał z ręką zasłaniającą twarz, a ja cieszyłem się z faktu, że nie dałem się stłamsić. Nie liczą się z moim zdaniem, więc pokażę im, że powinni.
- Bill, wyglądasz świetnie, czy zamierzasz zszokować nas kolejną zmianą wizerunku? - zapytała, jeszcze lekko zdezorientowana, patrząc niepewnie i nie wiedząc, czego może się spodziewać.
- Dziękuję. - Oparłem się i usiadłem wygodniej. - Jak na razie jeszcze o tym nie myślałem, ale kto wie...
- W każdym razie będzie mu dobrze w każdej fryzurze - dodał nieśmiało Tom, patrząc na mnie jak zbity pies. Szybko się uczy.
- W takim razie ja również dziękuję za ten króciutki wywiad, mam nadzieję, że spotkamy się niebawem. Tymczasem, drodzy fani, niedługo w sklepach nowy, odświeżony sing... - I tak dalej, i tak dalej. Paplała coś jeszcze, a ja zastanawiałem się, co zjem na obiad. Nawet nie przejmowało mnie zbytnio to, co powiedzą na mnie współpracownicy. Po zakończeniu wywiadu szybko się ulotniłem, łapiąc taksówkę i wysyłając Tomowi wiadomość, żeby się nie martwił, gdzie jestem. Wyłączyłem telefon i poszedłem coś zjeść.
Czułem, że postąpiłem zgodnie z własnymi przekonaniami, że po raz pierwszy od wielu miesięcy się nie oszukiwałem. I naprawdę dodało mi to sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz